niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 1

14 lat temu. (Mają po 4,5 lata)
- Oddaj mój rowerek! - Krzyknęłam za chłopcem, który zabrał mój pierwszy rowerek. - Bo zawołam mamę!
Mały blondyn zaczął się śmiać razem z kolegami.
- Hej. - Odezwał się rozśmieszony, delikatny głosik. Podeszła do mnie jakaś blond dziewczynka.
- Cześć. - Powiedziałam przez płacz.
- Co się stało? - Powiedziała smutnie.
- Mój rowerek. - Wskazałam palcem na blondyna pędzącego na moim rowerku jeszcze ze wstążkami na uchwytach.
- Dlacego go nie zabierzesz? - Zaśmiałam się słysząc jak dziewczynka sepleni.
- Oni mi nie oddadzą. - Tupnęłam nogą.
Dziewczynka zaczęła biec w stronę chłopca który zabrał mi rowerek.
-No idziesz? - Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na mnie z iskrą w oku.
Klasnęłam w ręce i pobiegłam za dziewczynką.
Gdy goniłyśmy go po całym placu, wkońcu dowiedziałyśmy jak ma na imię -Justin-.
Gdy go wkońcu dogoniłyśmy, nie zdążyłam zahamować i wpadłam na niego, przewracając nas obojga.
Ashley (Ta blond dziewczynka dzięki której dogoniłam Justina) śmiała się  z całej sytuacji i dla pewności chwyciła rower.
-Zejdziesz ze mnie? - Blondyn zaśmiał się spode mnie, a ja ujrzałam jego zęby, a raczej ich brak, nie miał dwóch jedynek, co było przekomiczne.
- Śmiesznie wyglądasz. - Zaśmialam się wstając i otrzepując spodnie.
Ashley odstawiła niemądrze rowerek, a Justin od razu do niego podleciał i go zabrał.
Ja i Ashley go jeszcze goniłyśmy, ale nie chciało nam się, więc usiadłyśmy na kocyku popijając sok jabłkowy i poznałyśmy się bardziej.
- Przyjaźń na zawsze? - Ashley szczęśliwa wyciągnęła do mnie rękę.
- Przyjaźń na zawsze. - Odpowiedziałam tym samym.

11 lat temu (Mają po 7,8 lat)
- Ale ja nie chcę żebyś wyjechała. - Ashley usiadła na schodach przed moim domem rozklejając się.
- Ja też tego nie chcę. - Też się rozpłakałam wsadzając ostatnią walizkę do auta.
- Kiedy przyjedziesz? - Schowała twarz w dłonie.
- Nie mam pojęcia - westchnęłam. - To nie zależy ode mnie.
Przytuliłyśmy się do siebie na pożegnanie.
- Zawsze będę przy tobie. - Ścisnęła mnie mocno.
- Wiem o tym. - Płakałyśmy sobie w ramię jeszcze jakieś 5 min.
- Pora jechać. - Mama zatrąbiła wsiadając do auta razem z tatą.
- Do zobaczenia. - Jeszcze raz ją przytuliłam i weszłam do auta zapinając pasy. Gdy odjeżdżałam pomachałam jej jeszcze przez okno.
Gdy jechaliśmy nagle do auta, prosto na moje kolana, przez okno wpadła piłka do koszykówki.
- Mamo, zatrzymaj się. - Spojrzałam przez okno, była to piłka Justina.
- Nie możemy teraz się zatrzymać bo za 5 minut musimy być na lotnisku. - Zmieniła biegi.
- Ale mamo. - Pokazałam ręką na moje kolana, na których była piłka.
- Trudno. - Westchnęła.

2 lata temu (Mają po 15,16 lat)
- Zapamiętamy na zawsze jego olsniewający uśmiech, miłe spojrzenie oraz mądrą głowę. - Powiedział ksiądz. W tej chwili, ciało mojego taty znajduje się pod ziemią. Umarł, i nigdy nie powróci.
Nigdy go nie zobaczę.
Stałam przy grobie jeszcze jakaś godzinę.
"R.I.P Anthony Benson"
Pojechałam z mamą do domu. Obydwie płakałyśmy całą noc, spałam u mamy w pokoju, wiedziałam że teraz potrzebuje wsparcia.

Teraz (Mają po 17,18 lat)
-Długo jeszcze? - Zapytałam mamy która siedziała obok mnie.
-Londujemy za jakąś godzinę. - Uśmiechnęła się lekko.
Mama włożyła z powrotem słuchawki w uszy. Nie mogłam już wytrzymać w miejscu. Dwie i pół godziny lotu to dużo jak dla mnie, strasznie szybko się nudzę.
Podeszła do mnie stewardessa.
- Podać coś? - Zapytała że sztucznym uśmieszkiem.
- Umm.. - Zagryzłam dolną wargę. Patrząc jak kobieta stoi niecierpliwie. - Poproszę ... - Znów udawałam że się zastanawiam.
- Może pani szybciej? - Powiedziała przez zęby.
- Niech mnie pani nie pośpiesza. - Powiedziałam ostro. - Podobno służba tutaj jest dość płatna, a pani musi mieć przyklejony uśmieszek na twarzy, bo inaczej panią zwolnią. - Uśmiechnęłam się tak sztucznie jak ona.
Mama mnie szturchnęła ze śmiechem.
- Przepraszam za nią, poprosimy wodę. - Uśmiechnęła się do kobiety, a ta odeszła.
Czasami umiem być wredna, szczególnie jak mi się nudzi.
- Co to miało być? - Zapytała wkurzona, lecz z uśmiechem na twarzy jakby miała zaraz wybuchnąć śmiechem.
- Ale co? - Udawałam że nie wiem o co chodzi, i zaczęłam się rozglądać.
Mama westchnęła i z powrotem założyła słuchawki.
Siedziałam jeszcze jakieś 10 minut bez ruchu.
- No ja nie wytrzymam! - Krzyknęłam uderzając w mały stoliczek przyczepiony do siedzenia przede mną.
- Cassie. - Mama się na mnie spojrzała z niedowierzeniem trzymając słuchawki w rękach.
Nie odpowiedziałam zagryzając lekko dolną wargę.
Wstałam z miejsca i szłam w stronę toalety. Nie zauważyłam stewardessy która niosła dwie szklanki wody oraz kieliszek czerwonego wina na tacce.
- No kurwa.. - Powiedziałam spokojnie, czego stewardessa się nie spodziewała. - Przepraszam, to moja wina. - Uśmiechnęłam się sztucznie i przepchałam w stronę toalety.
- Zrobiła to specjalnie suka - Przeklnęłam ją w myślach, wycierając czerwoną plamę z mojej białej bokserski.
Ogólnie na sobie miałam białą bokserkę z dekoltem, oraz lekką, zwiewną, kremową spódniczkę.
Na nogach miałam kremowe Botki od sławnego projektanta za ok. 5.000 tys. dolarów. Moja mama -również projektantka jak i managerka- dostała zniżkę 50% i oczywiście nie mogła się powstrzymać. Bo przecież ponad dwa tysiące to nic ..
Próbowałam dalej ścierać, ale za nic nie chciało puścić.
- Trudno - Burknęłam
Wyszłam z toalety kierując się w stronę mojego siedzenia.
- Mamoo - Zaczęłam.
- Jeszcze 25 minut, jeśli nie będzie opóźnienia.
- O boże. - Opadłam bezwładnie na niewygodne siedzenie.
Reszta czasu jakoś poszła.
Wkońcu londujemy, 10 minut spóźnienia, ale co tam.
Gdy wyszłam z samolotu, słońce od razu zaczęło mi grzać w oczy.
Jeszcze chwilę czekałam na mamę na platformie rozglądając się.
- Nic się nie zmieniło. - Szepnęłam, jednak mama stała za mną.
- To prawda. - Objęła mnie ramieniem i wtuliła do siebie.
Było mi strasznie gorąco, za 3 dni kończą się wakacje, i czas do szkoły. Aktualnie jest sobota, 31 sierpień 2013 rok. Drugiego września do szkoły, o godzinie 09:00. - Moja data śmierci.
Nigdy nie lubiałam szkoły, a zwłaszcza matematyki.

-Daleko jeszcze? - Zaczęłam wiercić się na swoim siedzeniu obok mamy.
- Kiedy wkońcu przestaniesz tak marudzić?
- Kiedy dojdziemy. - Wyszczerzyłam się.
W tej chwili mama wjechała do garażu.
- Wkońcu! - Uniosłam ręce szybko otwierając drzwi. Mama nie zdążyła jeszcze zatrzymać auta i walnęłam drzwiami od auta o ścianę obok.
- Cassie! - Krzyknęła mama.
- Przepraszam! - Szybko wybiegłam z garażu w stronę drzwi, gdy je otworzyłam ujrzałam Ashley.
- Ashh! - Wydarłam się wpadając jej w ramiona.
- Cassie, tak bardzo tęskniłam. - Wypłakała mi w ramię.
- Ja też. - Przytuliłam ją mocniej, po czym się uwolniła.
- Ale sie zmieniłaś! - zaśmiała się.
- A ty wogóle. - Dotknęłam jej włosów.
Gdy byłam mała, zawsze kochałam bawić się jej długimi, blond włosami.
- Co to za .. - pokazała na czerwoną plamę na mojej bluzce. - plama? - Dokończyła.
- Wino - Uśmiechnęłam się przez zaciśnięte zęby.
- Cassie! Pomoż mi wyjąć te walizki. - Usłyszałam mamę, która niosła dwie duże torby.
- Chodź. - Pociągnęłam Ashley za rękę.
Zaśmiała się i pobiegła za mną do garażu.
- Wszystko się tutaj zmieniło, od twojego wyjazdu. - Ashley wzięła duży karton z płytami, a ja torbę z moimi ubraniami.
- Nie wydaje mi się. - Popchnęłam drzwi które prowadziły od garażu do salonu.
Gdy weszłam po raz pierwszy zamurowało mnie, stałam jak wryta.
Ściany pomalowane na delikatny, kremowy kolor, ozdobiony gdzie niegdzie kakaowymi paskami, podłoga zrobiona z białego drzewa świetnie wpasowała się do kakaowych szafek na których stały książki, oraz płyty. Na ścianie wisiał duży czarny telewizor, jakieś 50 cali. Przez wiszącym telewizorem stała kremowa, skórzana kanapa, dla czterech osób, ale mieści się więcej, obok niej stoją dwa fotele również kremowe, ze skóry. Przed kanapą stoi lekki szklany stolik, z szafeczką na dole, na której mieściły się gazety sprzed kilku lat.
Tuż obok były schody prowadzące na górę, gdzie był mój pokój, i sypialnia mamy.
Ogólnie było bardzo przytulnie, ale z szczyptą nowoczesności.
- Pójdziesz do sklepu? - Z zamysleń wyrwała mnie mama.
- Po co? - Położyłam torbę w salonie, Ashley zrobiła to samo z kartonem.
- Po jedzenie na obiad, nic nie ma w lodówce. - Otworzyła lodówkę. - Steward miał zrobić zakupy i pomóc mi wszystko rozpakować. - Wskazała na dziesiątki kartonów, walizek i torb.
Steward to chłopak mojej mamy, tak. Chłopak, CHŁOPAK, C H Ł O P A K. Tak bardzo go nie lubię, nie wiem dlaczego. On za wszelką cenę chcę mieć moją mamę, nie wiem czy to miłość .. Dla mnie też jest miły. Za miły, zdecydowanie. Zależy mu tylko na seksie, kiedyś chciał mnie obmacać na kanapie gdy mama była w kuchni, akurat wtedy kiedy położył swoją brudną łapę na moim udzie, mama weszła, a on udawał że nic nie robił. To niedorzeczne.
Kuchnia była połączona z salonem, gdzie było wejście do toalety.
Wszystko było czarno białe, co dawało nowoczesności, na ścianie były białe kafelki, na których były przyczepione małe lampy. Na suficie też jest wielka lampa, ale mama mówi że lepiej jaśniej, niż ciemniej.
- No okej. - Machnęłam ręką.
- Ja nie mogę z tobą iść. - Powiedziała smutnie Ashley.
- Dlaczego? - Spojrzałam na nią.
- Muszę odebrać Alexa. - Mruknęła.
Alex to jej młodszy brat, jest podobno bardzo wkurzający.
- Oh.. - mruknęłam. - Szkoda.
- Przepraszam cię bardzo
- Nie masz za co - zaśmiałam się. - Przecież nie musimy wszędzie razem chodzić.
Wzięłam moją torebkę i wyszłam z Ashley z domu.
Podwiozła mnie tuż pod sklep.
- To do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam drzwi od auta.
Jeszcze nie mam prawa jazdy, nie miałam gdzie i kiedy zrobić.
Weszłam do sklepu biorąc koszyk na zakupy.
Wzięłam świeży chleb i parę bułek, długiego ogórka, dwa pomidory, kurczaka, cytrynę, parę ziemniaków i ciasteczka
Przyprawy i reszta rzeczy była już w domu.
Poszłam do kasy. Za mną stało parę chłopaków gdzieś w moim wieku, a ja się zaczerwieniłam, zawsze tak mam. Śmiali się i wygłupiali, nagle ucichli i coś szeptali. Zaczęłam się wiercić i denerwować, przede mną były jeszcze jakieś trzy osoby.
Nagle poczułam czyjąś łapę na moim pośladku, odwróciłam się i ujrzałam przystojnego blondyna w fullcap'ie, długiej bokserce i nisko opuszczonych spodniach.
Szybko dałam mu z liścia.
- Kurwa. - Złapał się za policzek, a jego koledzy się śmiali.
Odwróciłam się w drugą stronę. Chłopak mocno chwycił mnie za ramie, a moje serce zaczęło szybciej bić.

*Justin POV*
- Z jakiej racji mnie uderzyłaś? - Zacisnąłem mocno szczękę.
- Z takiej że jesteś świnią.
- A ty pewnie lesbą. - Pchnąłem.
- A ty gejem. - Spojrzała się na śmiejących się Ryana, Chaza i Christiana. - Jak widać nie ukrywasz tego. - Mówiła pewna siebie, a moi kumple ucichli.
- Chyba nie wiesz kim jestem. - Powiedziałem groźnie przyciskając ją do kasy.
- Nie, i nie chcę wiedzieć. - Powiedziała z goryczą w głosie, po czym się wyrwała.
Skądś ją znam.
Przyszła jej kolej w kasie, a sprzedawczyni się na mnie dziwnie patrzyła.
Wyszła ze sklepu nawet nie odwracając się.
Szybko zapłaciłem za piwa po czym wyszliśmy na parking.
Dziewczyna siedziała sama na przystanku.
- Przecież autobus jest za godzinę. - Odezwał się Chaz.
- No i? - Wzruszyłem ramionami.
- Nie możesz jej podwieźć?
- Co ja jestem? Jej służący?
- No weźź. - Wszyscy zaczęli.
- Niezła z niej dupa. Akurat na jeden numerek. - Christian oblizał usta patrząc się na nią.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele - odezwał się Ryan.
- Widać że z luksusów, nie twoja klasa. - Zaśmiał się Chaz.
- Nie pierdolcie już. - Złapałem się za głowę. Spojrzałem się groźnie na wszystkich.

_____________________________________

Czeeeść! Oto pierwszy rozdział przygody Justina i Cassie.
Jak sądzicie? Czy Justin odważy się zagadać do Cass?
Mam nadzieję że się podoba c:
Mój twitter: @JustBelievePapi
Oficjalny twitter opowiadania, na którym wszystko, przejrzyście jest napisane: @MBIRONfanfioctio
Jeśli chcesz być informowany w zakładce "Informowani" napisz w komentarzu swój 'nick' z Twittera.
Love u.

9 komentarzy:

  1. Znowu Cassie? :D Ale to chyba nie ta sama, czy ta sama? Dobra, chyba gadam od rzeczy, XD Kimże byś była, nie wprowadzając >tych< momentów. XD
    Tylko mam kilka uwag:
    *lądujemy, nie londujemy
    * 31 sierpnia, nie 31 sierpień. Moja była nauczycielka polskiego tak wyuczyła tego naszą klasę, że teraz wytykamy błędy nauczycielom. "Otwórzcie na stronie dwadzieścia." - "Dwudziestej, proszę pana, dwudziestej!". Aż raz byłą o to afera z zakonnicą, bo się na nas wydarła, że ona wie lepiej :D

    Świetne, czekam na następne. I, notabene, obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakich TYCH momentów? to dopiero początek xd Dzięki za błędy, już je poprawiam XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. to inna Cassie, to znaczy.. wygląd i imię te same, ale wgl inny jakby człowiek xd rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne.
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Małe błędy stylistyczne ale tak to jest ok <3 Moim zdaniem jest lepsze niż tamto pierwsze xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, będę nad tym pracowała :) Bardzo się cieszę, że się podoba <33

      Usuń
  6. Naprawdę podoba mi się, zaczyna się świetnie xx

    OdpowiedzUsuń