niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 3

*Cassie POV*
- Justin! - Krzyknęłam płacząc, przygnieciona jakimś mężczyzną.
Justin szybko podszedł do Zayna i kilka krotnie uderzył go z pięści w twarz.
- Dla ciebie nie ma już życia. - Justin wyjął broń, a ja zszokowana całą tą sytuacją zaczęłam piszczeć, zakrywając oczy.
Usłyszałam jak drzwi się otworzyły i zamknęły, a ja zostałam sama w pokoju. Siedziałam jeszcze przez dłuższą chwilę na łóżku dławiąc się własnymi łzami.
Usłyszałam trzy strzały i krzyki ludzi.
Nagle drzwi się otworzyły a zza nich niepewnie wyszedł Justin.
- Nic ci nie jest? - Spojrzał na mnie smutno, lecz z determinacją w oczach.
- Nie -Przygryzłam dolną wargę łkając, dalej przyglądając się swoim spodniom jak głupia. Byłam wciąż pijana.
Justin podszedł do mnie i chwycił za rękę.
- Chodź, zaraz przyjedzie policja. Musimy się zmyć.
- Że co? - Prawie krzyknęłam patrząc na niego jak na idiotę.
- Chodź nie marudź. - Pociągnął mnie jeszcze raz i szybko wstałam.
Zaczęliśmy się przepychać przez tłum zagubionych ludzi.
- Dlaczego nie leci muzyka? - Ktoś zapytał
- Zayn nagle musiał wyjechać. - Justin odpowiedział. Widziałam jego dumny uśmiech na twarzy.
- Co to znaczy? - Spytałam zaniepokojona spoglądając na niego.
- Przestań zadawać głupie pytania i idź szybciej. - Warknął, a na moim ciele pojawiły cię dreszcze.
- A Ashley? - Zapytałam bawiąc się włosami
- Kto? - Westchnął zdenerwowany.
- Ashley. - Powtórzyłam. - Moja przyjaciółka - W moich oczach zebrały się łzy.
- Nikt nie może wiedzieć co się wydarzyło. - Otworzył przede mną przednie drzwi od samochodu.
- Gdzie jedziemy? - Spytałam jeszcze nie wsiadając.
- Odwiozę cię, na wszelki wypadek. - Wywrócił oczami odpalając czarne BMW
- Nie musisz. - Powiedziałam dążącym głosem.
- Wsiadaj i zamknij się wkońcu.
Wsiadłam na miejsce obok kierowcy.
- Znowu się widzimy. - Wyciągnął papierosa, po czym wyjechał autem na pustą drogę.
- Tak. - Oparłam się o okno badając wzrokiem obiekty mijające mnie.
Jechaliśmy w ciszy.
Zerknęłam na niego niepewnie.
- Co? - Warknął i spojrzał na mnie na co wzdrgnęłam.
- Jesteś pedofilem? - Parsknęłam.
- Jesteś pijana. - Spojrzał na mnie zirytowany.
- Wiem. - Zaśmiałam się na co on przewrócił oczami.
- Jesteśmy. - Rzucił, szybko się zatrzymując.
- Nie chcę. - Jękłam przypominając sobie wydarzenie sprzed paru godzin.
- Co? - Powiedział z piskliwym, lecz męskim głosem.
Zaczęłam cicho szlochać, kryjąc twarz w dłoniach.
Słyszałam jego głośne westchnięcie i odpalający silnik.
Normalnie bym się nie rozpłakała, ale alkohol na mnie źle wpływa.
Jechaliśmy chwilę gdy nagle Justin gwałtownie zahamował.
- Wysiadaj. - Powiedział spokojnie.
- Co? - Spojrzałam na niego ospale.
- Wysiadaj. - Prawie że krzyknął, cały czerwony na twarzy, było widać żyły pulsujące na jego szyi.
Zrobiłam to co kazał i wysiadłam.
Szedł parę kroków przede mną, gwałtownie się zatrzymując, przez co uderzyłam o niego. Zaczęłam się śmiać a Justin otworzył drzwi prowadzące do domu.
- To twój dom? - Spytałam rozglądając się. Wszystko było zupełnie nowoczesne, białe kafelki pod nogami, biało czerwone ściany, półki, różne szafki i szuflady również białe. W rogu stały schody prowadzące na drugie piętro, oraz wielki telewizor przyczepiony na ścianie, oraz przed nim duża, czarna sofa, oraz czarny, szklany stolik, na którym leżały jakieś gazety i niedopite piwo.
- Tak. - Zaśmiał się.
- Ładny.
- Wiem. - Parsknął i poszedł do kuchni która była tuż obok, wiem to dlatego że salon nie był rozdzielony od kuchni.
- Idź spać. - Powiedział wyjmując piwo z lodówki.
- Gdzie? - Uniosłam zaspale brwi
- Gdzie chcesz - Rozejrzał się dookoła z uśmiechem na twarzy.
- Bardzo śmieszne. - Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Wiem. - Zaśmiał się cicho wzruszając ramionami.
- Dobra. - Prychnęłam ruszając w stronę salonu, potem na schody i na górę.
- Co ty robisz? - Usłyszałam głos Justina aka pedofila.
Otworzyłam jakieś drzwi i zgaduję że znalazłam się w pokoju Justina.
Chwiejnym krokiem ruszyłam do łóżka.
- Kurwa. - Mruknęłam do siebie przecierając twarz, przypominając sobie o Zaynie, i jego brudnym cielsku na mnie.
Wstałam szybko, po czym kompletnie tego pożałowałam. Zakręciło mi się w głowie i zupełnie nic nie widziałam.
Na szczęście ktoś mnie uratował od upadnięcia na podłogę.
- Usiądź. - Usłyszałam chrypowaty głos Justina, trzymającego mnie pod łopatkami.
Zrobiłam to co powiedział.
- Lepiej? - Zapytał siadając obok mnie, przyglądając się mojej twarzy.
Kiwnęłam głową potwierdzająco.
- Dziękuje.
- Nie masz za co. - Zaśmiał się.
- Uratowałeś mnie. - Spojrzałam na niego.
- To nic takie.. - Nie dałam mu dokończyć, szybko mu przerywając.
- Drugi raz. - Przełknęłam ślinę, patrząc się przed siebię.
- Idź wziąć przysznic. - Poklepał mnie lekko po plecach pomagając mi wstać.
- Umiem sama wstać - Powoli wstałam trzymając się jego ręki.
- Wątpię. - Parsknął na co przewróciłam oczami.
Justin zaprowadził mnie do łazienki, ozdobionej biało-kremowymi kafelkami.
- Rozgość się. - Zaśmiał się, niczym pedofil.
Nadal myślę że to pedofil, i nadal nie wiem ile ma lat. Kto normalny zabiera obcą dziewczynę do swojego domu?
- Dzięki. - Zmarszczyłam brwi po czym Justin wyszedł.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po skończeniu, zawinęłam swoje ciało w ręcznik.
- Justin! - Krzyknęłam jakby coś się paliło. Dosłownie pięć sekund później, Justin wparował przez drzwi.
- Szybki jesteś. - Uniosłam brew.
- Byłem za drzwiami. - Przewrócił oczami.
- Podsłuchiwałeś mnie?
- Co chciałaś? - Zmienił temat.
- Pedofil.. - Zagruchałam cicho.
- Cassie... - Westchnął zrezygnowany, wiedząc że i tak ze mną nie wygra, tym bardziej iż jestem pijana.
- Jak mam umyć zęby? Nie mam przy sobie szczoteczki.
- I dlatego krzyczałaś jakbyś zobaczyła ducha? - Złączył brwi.
- Tak. - Oparłam dłonie na moich biodrach, na co Justin gwałtownie spojrzał się na mój ręcznik.
- Justin! - Krzyknęłam zasłaniając się.
- Taa.. tak? Co? - Otrząsnął się, przecierając oczy.
- Szczoteczka? - Powiedziałam z niedowierzeniem, patrząc na niego wkurzona.
- Ah tak, mam zapasowe szczoteczki za lustrem. - Wskazał głową na lustro i powoli wyszedł.
Otworzyłam lustro i wyjęłam plastikowe pudełeczko z różową szczoteczką.
- Serio? - Zaśmiałam się cicho wyciągając szczoteczkę. - Boże, to pedofil. - Pomyślałam.
Wzięłam pastę i nałożyłam ją na szczoteczkę. Umyłam zęby i zapięłam mokre włosy w luźnego koka z tyłu głowy.
Od razu czułam się lepiej, i trzeźwiej. Nigdy więcej alkoholu.
Weszłam do pokoju gdzie nie było Justina. Nie chcąc go znowu wołać sięgnęłam do szafki i wyjęłam dużą, czarną bluzkę Justina_z krótkim rękawem. Założyłam ją na siebie po czym włożyłam czystą bieliznę ze swojej torebki, którą zawsze noszę na wypadek miesiączki, po czym wyjęłam dresy, za duże na mnie, które zwisały mi z bioder jak Justinowi. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół gdzie Justin robił kolację.
- Co robisz? - Podeszłam do niego, przyglądając się jego rękom.
- Parówki - Zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Mniam - Oblizałam usta, trzymając się za brzuch.
- Lepiej się czujesz? - Spojrzał na mnie smarując chleb masłem.
- To nic, po prostu zakręciło mi się w głowie, czasami tak mam. - Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Oh.. to chyba niezdrowe? Idź do lekarza, albo coś.. - Mruknął z troską w głosie.
- Dobrze, mamo. - Przewróciłam oczami na co Justin cicho się zaśmiał.
- Masz ładną dupę w moich dresach - Spojrzał na mój tyłek, na co się zasłoniłam.
- Ty świnio - Pokazałam mu język.
- Przepraszam, ale mam słabość do pięknych kobiet - Puścił mi oczko na co się zarumieniłam.
- Chyba ci coś kipi.. - Wskazałam na bulgotającą wodę z parówkami.
- Kurwa. - Mruknął, po czym zakręcił gaz. Wyciągnął parówki na talerze, a ja położyłam kromki chleba na talerz.
- Ładnie pachnie - Zaciągnęłam się powietrzem.
- Wiem, danie a'la Justin délicieuses et parfumées saucisses (Tłumaczebie: Pyszne i pachnące parówki) - Próbował naśladować jakiegoś francuza.
- Tak, bardzo skomplikowane to danie - Spojrzałam na parówki na talerzu i kromki chleba posmarowane masłem.
- Umiesz francuski? - Zaśmiałam się szturchając go łokciem.
- Kiedyś wyjeżdżaliśmy z rodzicami do Paryża - Wzruszył ramionami i podał mi miskę z chyba dziesięcioma parówkami, a on wziął ketchup i talerz z chlebem. Ruszył pierwszy do salonu, a ja za nim. Położyłam parówki obok chleba i usiadłam na kanapie. Justin przyniósł jeszcze dwa talerze oraz dwa kubki herbaty i usiadł obok mnie.
- Co z twoimi rodzicami? - Zapytałam niepewnie.
- Mieszkają w LA, wyprowadzili się gdy skończyłem 18 lat, czyli jakieś dwa miesiące temu, i zostawili mi ten dom. - Westchnął patrząc się tępo w telewizor.
A więc ma 18 lat. O rok starszy.. czyli jest pedofilem.
- Oh.. przykro mi. - Szepnęłam widząc jego smutne oczy.
- Nie potrzebnie. Mają Jazzy i Jaxona. - Powiedział upijając łyk herbaty.
Uniosłam brew, na znak zapytania.
- Jazzy ma 14 lat, a Jaxon 16, to moje młodsze rodzeństwo.
Współczuję jego mamie, dziecko co dwa lata to obowiązek.
- Wiem jak to jest.. poniekąd. Wyjechałam stąd gdy miałam 7 lat, zostawiłam moją najlepszą przyjaciółkę.. a gdy miałam 15 lat, mój tata zginął w wypadku i wróciłam w piątek.
- Mruknęłam smutno bawiąc się włosami.
Zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy, umyliśmy po sobie talerze i weszliśmy na górę.
Położyłam się na łóżku zajmując je całe.
- A ty gdzie będziesz spał? - Zapytałam unosząc brwi.
- No tu. - Powiedział jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
- Ale.. - zaczerwieniłam się. - To ja pójdę na dół. - Wstałam poprawiając ubrania.
- Nie, nie - powiedział pośpiesznie, z szerokim uśmiechem na twarzy. - Próbowałem - powiedział cicho.
- Będę spał na podłodze. - Uśmiechnął się.
- Nie będę spała w twoim łóżku, kiedy ty będziesz spał na ziemi. - Burknęłam.
- Pokój gościnny jest zajęty. - mruknął cicho.
- Dlaczego? - zapytałam siadając z powrotem na łóżko.
- Po prostu jest zajęte - Powiedział szorstko.

*Justin POV*
Przecież nie powiem jej że pokój gościnny służy do przechowywania broni. Musiałem jakoś wybrnąć, lecz ona sama to zrobiła.
- No dobrze, możesz spać ze mną, ale łapska z daleka, zrozumiano?
Bawi mnie to, gdy taka malutka dziewczyna, zupełnie nic nie rozumiejąca, udaje być groźną. Choć z jednej strony to trochę pociągające.
- Nie jestem z tych, którzy ruchają wszystko co popadnie - Skłamałem.
Cassie zaczerwieniła się i położyła się po jednej stronie dużego łóżka, przykrywając się kołdrą po nos.

Poczułem czyjeś ręce na swojej klatce piersiowej.
- Justin. - Usłyszałem cichy przyjemny głos Cassie.
- Tak? - Zapytałem zachrypiałym głosem, który zawsze mam po przebudzeniu.
- Co dzisiaj jest? - Zapytała cicho, obawiając się mojej odpowiedzi.
- Poniedziałek - Powiedziałem przecierając twarz, po czym spojrzałem na zegarek, 5:40
- Że co? - Krzyknęła szybko wstając z łóżka i patrząc w ekran swojego telefonu.
- Coś nie tak? - Zmarszczyłem lekko brwi.
- Ubiorę się i odowieziesz mnie do domu. - Rozkazała sięgając po swoje ciuchy.
- Okej - Zaśmiałem się cicho, powoli wstając.
Cassie skierowała się do łazienki z ubraniami, a ja poszedłem do łazienki na dole.

- Ile można czekać aż znajdziesz klucze? - Cassie stała w rogu drzwi, już gotowa do wyjścia, a ja nie mogłem znaleźć kluczy do auta i do domu.
- Mam je! - Krzyknąłem wstając z ziemi z kluczami na palcu.
- Wkońcu - Przewróciła oczami, patrząc na wyświetlacz telefonu.
- Kurwa - Szepnęła cicho, chowając kosmyk włosów za ucho.
- Coś nie tak? - Zapytałem zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Wszystko ok. - Powiedziała  smutno patrząc ostatni raz na wyświetlacz, po czym zablokowała telefon. 6:10.
- Nie możesz być smutna, gdy jesteś przy mnie. - spojrzałem na nią - Nie toleruje tego - mrugnąłem otwierając jej drzwi. Zauważyłem jej lekko różowe policzki, po czym się zaśmiałem.

- Dzięki że mnie odwiozłeś. - Usłyszałem delikatny głos Cassie wysiadającej z auta.
- Do usług - Uśmiechnąłem się nonszalancko. - Odwieźć cię do szkoły?
- Jeszcze dużo czasu. - Spojrzała na zegarek. 7:02
- Poczekam. - Nalegałem. Nie chcę by coś jej się jeszcze stało.
- Nie trzeba - Uśmiechnęła się przelotnie.
- Jak chcesz. - Odpaliłem silnik smutno się na nią patrząc. - Daj mi swój telefon.
- Po co ci? - Zmarszczyła brwi, wyciągając telefon z kieszeni spodni.
- Po prostu daj. - Przewróciłem oczami, wkurzony jej niewinnośćą.
Podała mi telefon po czym wpisałem swój numer zostawiając jej małą niespodziankę.

____________________

Witajcie! Wkońcu się doczekaliście kolejnego rozdziału.
Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału, lecz po prostu nie miałam czasu z powodu spraw rodzinnych, albo gdy już miałam czas, po prostu mi się nie chciało pisać, haha.
Mam nadzieję ze rozdział się podoba. Cały pisany na telefonie, więc mogą być błędy ortograficzne. Prosze byście nie pisali o błędach, ja to wiem. Dziękuje.
Chciałbym podziękować wszystkim ludzią którzy mnie wspierali i zachęcali do pisania xx